O Czornyj Drodze

O Czornyj Drodze

Czym dla Ligoty oraz okolicy była i jest Czornŏ Droga?
Czarna Droga (Via Negra) prowadzi od pałacu Grölingów/Welczków w Łabędach do dóbr Ballestremów i dalej na Koźle i Wrocław.
To średniowieczny trakt handlowy, biegnący równolegle do Kłodnicy, Kanału Kłodnickiego, Kanału Gliwickiego, a także wzdłuż obecnej linii kolejowej Gliwice–Kędzierzyn–Brzeg–Legnica–Stronie Śląskie oraz równolegle do autostrady A4 zbudowanej w zasadzie na Via Regia Wrocław–Kraków.
Być może tym traktem przewożono słynny gliwicki chmiel, a zatrzymywano się w karczmie w Kradziejowie.

Co można zobaczyć przy Czarnej Drodze?
Na południe od torów kolejowych widoczne są pozostałości trzech grodów średniowiecznych (Łabędy, Ligota, Taciszów). Wzdłuż Czarnej Drogi na polach najprawdopodobniej spoczywają materialne pamiątki przeszłości oraz szczątki ludzkie z czasów Piotra Własta1, zakonu maltańskiego2, kanonii3 oraz wojny trzydziestoletniej4, wojen szwedzkich (śladem jest tzw. krzyż szwedzki).
Być może w pobliżu znajdują się wstydliwe pochówki z czasów bitwy z 4 maja 1921 r.5, po której znikło 100 wziętych do niewoli przeciwników tzw. powstania.
Przy Czornyj Drodze w 1945 r. zakopano ciało chłopca z obsługi flak (niemieckie działa przeciwlotnicze i przeciwpancerne z II wojny światowej).
Należy postawić także pytania o pochówki z czasów pracy przymusowej, m.in. jeńców alianckich w łabędzkich zakładach Göringa, ale także o groby zamordowanych przez Sowietów własowców i Ukrainek oraz 1700 zamęczonych z czasów pracy niewolniczej przywiezionych tu już po wojnie Ślązaków, bo to przecież z pobliskiej bocznicy w Łabędach wywieziono na Wschód ok. 50 tysięcy chłopa z Górnego Śląska.
Nie wiadomo, w ilu miejscach należy dokonać ekshumacji. Ale w czasach archeologii lotniczej, stosującej między innymi skanery laserowe, nie powinno to być niemożliwe…
Czornŏ Droga na nowszych mapach nazywana jest ulicą Rzeczycką.

1 Piotr Włostowic (czasem Włast lub Włost) zwany później Duninem (tj. Duńczykiem) herbu Łabędź (ur. ok. 1080, zm. 1153) – możnowładca śląski z rodu Łabędziów, syn Włosta i od 1117 r. palatyn Bolesława Krzywoustego [Wikipedia].

2 Zakon wywodzi się bezpośrednio ze średniowiecznych bractw i zakonów rycerskich powstałych na Bliskim Wschodzie na fali pierwszych wypraw krzyżowych. Odegrał znaczącą rolę w historii Europy, głównie ze względu na swój – istotny kiedyś – potencjał militarny i znakomitą flotę wojenną. Joannici położyli także olbrzymie zasługi w dziele organizacji i prowadzenia pierwszych średniowiecznych szpitali na kontynencie europejskim [Wikipedia].

3 Kanonia w znaczeniu współczesnego banku, gdzie wymieniano listy pieniężne na gotówkę. Takowa mogła się znajdować w obecnych Starych Gliwicach przy przedłużeniu Czornyj Drogi.

4 Wojna trzydziestoletnia – europejski konflikt trwający od 23 maja 1618 r. do 24 października 1648 r. pomiędzy protestanckimi państwami Świętego Cesarstwa Rzymskiego (I Rzeszy) wspieranymi przez inne państwa europejskie (takie jak Szwecja, Dania, Republika Zjednoczonych Prowincji, Francja), a katolicką dynastią Habsburgów. Najtragiczniejsza w skutkach wojna w dziejach Europy [Wikipedia].

5 http://mapapowstanslaskich.pl/gliwice-labedy/, https://www.naszlaku.com/labedy/

Jak Czarną Drogę widzieli Georg i Konstantin Faber?
Czornŏ Droga, Der Schwarze Weg, Via Negra to droga piękna i prawdy. Z dobrem różnie bywało, jak to w życiu. Z prawdą – wiadomo, jak jest.
Gdzieś w pobliżu leżą szczątki ludzkie z epoki kamiennej, gdzieś są jakieś trójkątne dziury widoczne na zdjęciach satelitarnych… Gdzieś w archiwach wiele śladów krajobrazu kulturowego!
Przy Czarnej Drodze (przechrzczonej na Drogę Rzeczycką) w Kradziejowie drzewa i krzewy zarosły ruiny gospody i domu mieszkalnego.
Ligota to wioska rycerska. Dobra rycerskie (Rittergut, Dominium) w pobliżu to Łabędy i Kozłów. Niejakiego Kozłowskiego osadził tu Władysław Jagiełło. Na granicy tych dóbr rycerskich pobierano myto.
Czarną Drogą wędrowali zakonnicy do nieodległej kanonii, gdzie wypisywali weksle dla podróżujących czarnymi drogami. Tą drogą w 1626 r. szły wojska Mansfelda, bo przecież znajduje się przy niej „szwedzki krzyż”, pod którym spoczywają Duńczycy, zwani Szwedami, albo może ofiary Lisowczyków. Lisowczycy hulali po okolicy, wojska Mansfelda obozowały w pobliżu, zanim dumne panny i mężatki z Gliwic obroniły miasto, co pięknym słowem opisał Martin Opitz, znany w świecie poeta baroku mistycznego.
Wzdłuż Czarnej Drogi, oglądając ciągnące się kilometrami dobra Schaffgotschów, Andreas jechał do Gleiwitz w Pierwszej polce Horsta Bienka. Piaskownia za Kradziejowem należała do Schaffgotschów, do rodziny Joanny Gryzik von Schomberg-Godulla, najbogatszej Górnoślązaczki w historii, małej Joanki, spadkobierczyni Karola Godulli, zarządcy Ballestremów, jedynego bardzo bogatego Górnoślązaka, a nie Oberschlesiera.
Czornŏm Drogŏm szły matki i żony Górnoślązaków wywożonych do sowieckich łagrów z bocznicy w Łabędach, żeby się zobaczyć ostatni raz w życiu.
W pałacu Welczków mieścił się sztab gliwickiego pułku Stanisława Masztalerza, a 4 maja 1921 r. miała miejsce bitwa, po której wzięto do niewoli 100 Niemców.
Czornŏm Drogŏm z Kradziejowa, z Koziborka, z Ligoty przez wieki chodzono do kościoła w Łabędach na roraty, drogę krzyżową, majowe. Jeżdżono bryczkami do ślubu i chrztu, odprowadzano zmarłych na cmentarz.
Dzieci chodziły do szkoły, dorośli do pracy w Łabędach.

Dlaczego profesor Leszek Drong nazwał Via Negra Via Memoriae?
W języku angielskim jest zwrot wyrażający bezkompromisowy sprzeciw: Over my dead body! (Po moim trupie!). W śląskiej ziemi, przy niejednej drodze, spoczywają szczątki przodków, o których dzisiaj toczą się zażarte spory i kłótnie historyczno-polityczne. To spory o pamięć i szacunek dla tych, którzy o nic już kłócić się sami nie mogą. Nasza opowieść o własnym szlaku na ziemi wymaga sprzeciwu, kiedy ktoś naszą przeszłość próbuje nadpisać jak palimpsest, bezpowrotnie zamazując śląskie ślady.
Górny Śląsk to dla mnie wstrząsająca ziemia – nie tylko ze względu na liczne i często odczuwalne wstrząsy górnicze, ale też przez wstrząsające odkrycia, takie karkołomne zjazdy w dół biedaszybów naszej lokalnej historii, które trafiają się po drodze. Po drodze, przy drodze, w gruncie… Zwykle na gruncie przeszłości. Tej prawdziwej i tej równie autentycznej, choć ubranej w literacką maskę, jak w Drachu Szczepana Twardocha.
Wiele śląskich biedaszybów czasu już zasypano i zabetonowano. Codzienne potrzeby i oczekiwania pokrywają przeszłość jak bezduszny asfalt – naturalne podłoże. Drogi śląskie przyspieszają dzięki swojej nowoczesności. Przyspieszają i zostawiają za sobą na zawsze unieruchomione pod ziemią kości przodków. Niewiele już zostało nam miejsc tak istotnych dla pamięci kulturowej jak Czarna Droga w Ligocie Łabędzkiej. Aleksander Lubina usiłuje zachować ją na kartach pięknej i bolesnej powieści Margott. Tak snuje swoją opowieść:
Konie dociągnęły wóz do Czarnej Drogi. Kilkanaście metrów trudu niepospolitego – utwardzonymi koleinami będzie lżej. Wiozę Czarną Drogą, znad jeziora, znad gniazda żmii resztki śmieci, korę brzozową i korzenie wierzbowe. Przy zbiegu dróg pozwalam koniom odpocząć. Zbieram u rozwidlenia drogi suchą wierzbinę. Wracam nad brzeg jeziora, rozpalam ogień i palę, czego zakopać się nie dało: nogę jedną, kawałek protezy, kilka zębów, kawałki materiału, plastik, gumę. Dym śmierdzi i dusi. Ognisko płonie. Z daleka widać łunę. Niech płonie. We wsi pomyślą, że to słońce wstaje lub tęcza się rozpina. Nie mam czasu, żeby czekać, aż się dopali, nie mam czasu, żeby gasić. Niech czuwają nad nim wszechmocni, którzy wytyczyli Via Negra przecinającą naszą wiejską drogę. Płonie ognisko. Niech płonie, bo ogień oczyszcza [s. 31].
Kiedy myślę o znaczeniu ognia w tym opisie, mam przed oczami obrzędy pogrzebowe dla zmarłych, o których szczątkach nikt inny nie mógł lub nie chciał pamiętać. Ogień to światło refleksji pozwalającej spojrzeć na drogę za sobą. Irlandczycy, nawet jeśli najczęściej posługują się przed wiekami narzuconą mową kolonizatorów angielskich, doceniają własne dziedzictwo kulturowe. Dbają o to, by utrzymać ścisły związek z przeszłością, nie pozwalają niszczyć portali i ścieżek wiodących w głąb czasu. Zwrot take a trip down memory lane odnosi się do wycieczki zarówno w przeszłość indywidualną, jak i zbiorową. Wycieczki, a właściwie wyprawy po złote runo historii o sobie i własnej wspólnocie.

Czarna Droga w Ligocie nie pozwala mi przestać myśleć o przeszłości, bliskiej jak skóra. Czuję, jak w moje pięćdziesiąt już wiosen niepostrzeżenie wkracza jesień. Stopniowo tracę pamięć, własną, śląską – ludzką po prostu.
A pamięć jest jak droga – linearna opowieść o tym, co mijamy w życiu i co ze sobą zabieramy, narzekając na coraz cięższy bagaż. Bez Czarnej Drogi, śląskiej drogi, zniknie nasza opowieść, znikną piechurzy i spacerowicze wciąż pamiętający trasę powrotną.
Nas nie rozdziobią ni kruki, ni wrony – rozjadą nas najpewniej wehikuły niepamięci.

Jak profesor Charles K.H. Borowski pisze o Czōrnej Drodze
Przez wieki szli tą drogą ze Wschodu na Zachód i z Zachodu na Wschód mieszkańcy
Łabęd/Laband, Ligoty/Ellguth von Gröling, Retzitz/Rettbach/Rzeczyc
oraz innych śląskich miast, wsi i osiedli.
Tą drogą wędrowali pątnicy na Górę Świętej Anny, do Magdalenki i Opola.
Tą drogą szli także robotnicy do fabryk i hut.
Tą drogą rolnicy dostarczali na targi w pobliskich miastach owoc ich trudów.
Tą drogą wędrowały wojska tatarskie, szwedzkie, husyckie, niemieckie
i także Armia Czerwona i Ludowe Wojsko Polskie.
Tą drogą jechały furmanki z węglem i cegłami…
Tą drogą jechały też bryczki weselne i karawany pogrzebowe.
Ta droga, chociaż śliska, ciemna i błotnista, była dla mnie, dla naszej rodziny i sąsiadów jedyną drogą na świat: do lekarza, dentysty, kina, sklepów, szkoły, kościoła, przystanku autobusowego i stacji kolejowej.
Istotnie, der Schwartze Weg, Czarna Droga, była, jest i także w przyszłości powinna być nie tylko pomnikiem i odzwierciedleniem historii, kultury i życia mieszkańców przedmiejskich Gliwic, lecz przede wszystkim dostępną drogą do wypoczynku i zdrowia dla wszystkich mieszkańców przemysłowego Śląska.

Skip to content